Najsłynniejszy portugalski, improwizujący basista przesiada się teraz na kontrabas i prezentuje nam krótkie, acz nasiąknięte jakością i kreatywnością dzieło solowe. Jednotrakowe nagranie pokazuje pełne oblicze artystyczne Faustino, który równie dobrze czuje się w post-jazzowym pizzicato, jak i w abstrakcyjnym, niekiedy siarczyście melodyjnym arco.
Na starcie artysta pokazuje szeroką paletę swoich możliwości – jego brudny smyczek skacze po strunach, głaszcze je, uderza i poleruje, a on sam, raz za razem, owe struny szarpie palcem wskazującym. Także portfolio fraz silnie preparowanych jest tu bardzo bogate – struny skomlą, poddawane są bolesnym otarciom, a wszędzie wokół panoszą się strzępy zapomnianych melodii, szorstkich, matowych, dojmująco pięknych. Pudło rezonansowe potrafi cierpieć, a smyczek być ostrym jak brzytwa. Od swobodnej agresji po kompulsywną mozolność, od krzyku po odgłos mrocznej ciszy. Po sześciu minutach muzyk zapada się w tej ostatniej, po czym wynurza na powierzchnię soczystym, tanecznym post-barokiem, który natychmiast macza w gęstym oleju. Hernâni świetnie dawkuje tempo, odpowiednio porcjuje emocje i choć lubi zmiany, struktura jego opowieści jest dramaturgicznie stabilna. Nie brakuje w niej post-jazowych westchnień, filigranowych flażoletów, ale także wybuchów ekspresji i mrowia soczystych preparacji. W końcowej fazie nagrania, które jest koncertem, nie brakuje melodii granych obiema technikami. Samo zakończenie uformowane jest w dron, który odbywa drogę od minimalizmu do tanecznej, masywnej mięsistości. Adrzej Nowak